zabrudził sobie sztyblety i spodnie.

Hayes zdecydował się zwierzyć właśnie jemu, bo Trinidad, były partner Bentza, był
Dzisiaj dostanie nauczkę.
– Zasłona dymna – stwierdził Bentz. – Żebym nie patrzył we właściwą stronę.
Na klucz.
złożą jej życzenia!
płomieni.
Potrzebował, jej zdaniem, czegoś, co jej babka określała mianem kopa w tyłek. O ile
bawełnie i przewozie towarów miał drugą rodzinę. Tu niedaleko. - Machnęła ręką. - Miał nie tylko siedmioro dzieci ze swoją żoną, ale jeszcze jedno, dwoje albo i więcej z niejaką Copper Biscayne. Á propos, ona już nie żyje, tak jak i wielu innych związanych z Montgomerymi. Josh Bandeaux jest ostatni na długiej liście ofiar. - Czy któraś poprzednia śmierć też wyglądała na samobójstwo? - zapytał Reed. - Znów myślisz, że popełnił samobójstwo? Potrząsnął głową. - Nic nie myślę. Po prostu głośno się zastanawiam. Wiemy, że ktoś z nim był tej nocy; nie wiemy tylko, czy ten ktoś go zabił. - Myślisz, że ktoś upozorował samobójstwo. - To jedna z możliwości. - Pomasował kark. - Będziemy wiedzieć więcej, gdy dostaniemy raport z sekcji zwłok i z miejsca zbrodni. Przeczucie mi mówi, że będą tam dowody wskazujące na żonkę. Miała możliwości, motyw, okazję i nie może przedstawić nawet najmarniejszego alibi. - Wydaje mi się, że nie dałeś jej szansy. - Zapytałem, gdzie była zeszłej nocy, a ona odpowiedziała, że poza domem. To wszystko. - Nie wypytałeś jej dokładnie. - Nie mieliśmy pewności, że chodzi o morderstwo. - Nadal nie mamy. - Ale wiemy, że byli w separacji, że była inna kobieta w życiu Josha, że chciał rozwodu i jej pieniędzy, że chciał oskarżyć ją o przyczynienie się do śmierci dziecka. Sąsiad widział jej samochód na miejscu zdarzenia. - Ale? - ponagliła go Sylvia. - Słyszę to w twoim głosie, Reed, jest jakieś ale. Chwycił długopis i pstryknął w zamyśleniu. - Ale musiałaby być głupia, żeby zostawić tyle śladów na miejscu zbrodni. Nie wygląda na głupią. - Może się zdenerwowała. Nie zamierzała go zabić, ale wpadła w szał. - Nie zamierzała go zabić? A te nacięcia na nadgarstkach? Widziałaś, jego ręce? Ktokolwiek to zrobił - i nie wykluczam tu samego Bandeaux - chciał, aby wykrwawił się na śmierć. - Zmrużonymi oczami popatrzył na Sylvie. - Coś tu nie gra. - Coś? A może wszystko - powiedziała Sylvie, sięgając do kieszeni po pager. Skrzywiła się, spoglądając na wyświetlacz, i ruszyła w stronę drzwi. - Nic tu nie gra. Na razie. Ale będzie grało. Rozwiążemy to. - Jesteś pewna? Spojrzała przez ramię i uśmiechnęła się. - Jak cholera. - Jaka szkoda - wycedziła sarkastycznie Sugar Biscayne, wpatrując się w ekran. Na jej ustach pojawił się zjadliwy uśmieszek. Ściągnęła spodnie i majtki. - Kolejny łajdak gryzie ziemię. - Kopnęła spłowiałe lewisy w kąt sypialni, włożyła czerwone stringi i spodenki ledwie zakrywające pupę. Dziennikarz wciąż mówił i mówił, jakby Josh Bandeaux był co najmniej bożyszczem Savannah. Tak, racja. Dopiła drinka i poczuła lekki zawrót głowy. Pewnie od wódki. Wcale nie było jej żal, że kolejny z klanu Montgomerych kopnął w kalendarz. Bandeaux był najgorszy, wkręcił się do rodziny, próbując dobrać się do pieniędzy. Co za gówno. Wzniosła kieliszek. - Powodzenia w piekle, ty chory sukinsynu!
– Może powinieneś przekazać sprawę policji.
zaraz straci nad sobą kontrolę.
wszystko, w co wierzył. Kobieta, która odmieniła jego życie, zrobiła z niego lepszego
autostradzie był wypadek. – Ruchem głowy wskazała formularz. – Podpisz, że wszystko
Patrzył, jak głośno przełknęła ślinę i zacisnęła dłonie na pasie bezpieczeństwa. Denerwuje
- Caitlyn, to ja. Dostałam wiadomość, ale masz wyłączony ten cholerny telefon, jak
https://feminin.pl/arts/index.php?id=164

wyrzuciła za okno sakwojaż (nie było tam niczego takiego, co mogłoby się potłuc), potem

– Coś ci się nie podoba, Jennifer?
Trzymając się poręczy, parł coraz wyżej. Serce mu waliło, nie mógł złapać tchu, był zlany
dokładnie trzema oliwkami. Wyssie z nich nadzienie z papryki. Jennifer uwielbiała martini.
siłownia herbu oksza

podłodze. Rozległ się chrzęst szkła.

telefonie i wyłowił menu „Wielkiego Muru Chińskiego”. Rainie przyglądała mu się, kiedy
Rainie nie mogła odpowiedzieć. Gardło znowu jej się zacisnęło. Spuściła wzrok i zaczęła
Tym żartem zapewne biskup chciał dodać mnichowi otuchy i wprowadzić go w

– Nie to miałem na myśli. A ty nie jesteś kaleką. Już nie!

kwiaty. Nad kominkiem medalion
– Ale co pan tak krzyczy, panie doktorze? – Świeżo upieczony radca stanu zmarszczył
rozmawiają archijerej i ojciec przełożony.
Hiszpańskie bluzki